Zastanawialiście się kiedyś jak to jest posiadać wszystko a potem nagle to stracić? Czuć jak opuszczają was najlepsze emocje: miłość, radość, ŻYCIE, jak z was powoli to ulatuję? A ciało staje się obojętne i przerazliwie zimne, serce rozrywa się na kawałki i czuje tylko ból? Tak ja się czułam po odejściu Cullenów. Nic mnie nie cieszyło, funkcjonowałam jak lalka, wstawałam, chodziłam do szkoły, myłam się i odrabiałam lekcję i tak w kółko. Moje oczy były puste, martwe, przestałam słuchać mojej ukochanej muzyki i czytać książki, bo wszystko kojarzyło mi się z nim. A potem pojawiło się światełko w tunelu. Moja nadzieja na lepsze. Christopher. Mój syn. To on dawał mi powód do życia, liczył się tylko on. Byłam taka szczęśliwa. Cieszyłam się, że Edward nie ma wstępu do mojego umysłu, bo dowiedziałby się wszystkiego a tego nie chciałam. Stałam właśnie w salonie Cullenów, wiedziałam, że czekają na wyjaśnienia. Czułam jak zainteresowanie i zaintrygowanie Carsle od momentu gdy wpadłam do ich domu w wampirzym tempie, jestem właściwie na 100%, że Carslie w tamtej chwili po raz pierwszy zaniemówił. Usadowili się dookoła mnie na sofach a ja stałam po środku salonu. Wbijali we mnie swój pełen niezrozumienia wzrok. Postanowiłam przemówić:
- Chciałabym, żebyście wysłuchali mnie i nie przerywali mi dobrze?- zwróciłam się do głowy rodziny. Carslie skinął głową.
- Może to dziwne i trudne do przyjęcia, ale przybyłam tu z przyszłości- widziałam w och oczach zdziwienie.- A dokładnie cofnęłam się 10 lat do tego momentu, do tej chwili by poznać odpowiedzi na pytania, które przez 10 lat nie pozwoliły mi spokojnie egzystencjować. Nie jesteście obecni w moim przyszłym życiu z własnego wyboru- powiedziałam to za ostro niż zamierzałam, ale emocje mnie poniosły, widziałam również szok u pozostałych, Edward chciał się wtrącić, ale syknęłam na niego, żeby mi nie przerywał- Opuściliście mnie dzień po moich 18-stych urodzinach. Bez pożegnania, bez żadnego słowa, ale chociaż nie... Edward się pożegnał. Jak to ująłeś?- zwróciłam się do niego z ironią- " Byłaś tylko zabawką, nic nie znaczącą zabawką. Nie kocham cię, nie chce cię"- zacytowałam go.
- Co?? To nieprawda! Dobrze wiesz, że jesteś dla mnie najważniejsza- krzyczał- Nie mogliśmy cię zostawić, to nieprawda- dalej krzyczał.
- Uspokój się !- warknęłam. Spojrzał na mnie zdziwiony tak jak reszta, ale usiadł spokojnie.
- W dniu moich urodzin zdarzył się wypadek. Przecięłam sobie palca papierem, a Jasper rzucił się na mnie- widziałam jak blondyn wstrzymuje oddech. Popatrzył na mnie z poczuciem winy, od razu wyczułam, że wierzy wszystko co mówię, od samego początku.
- Edward go odepchnął w samą porę, ale również odepchnął mnie przez co poleciałam na ścianę i przecięłam sobie rękę, było pełno krwi. Wyprowadziliście Jaspera, został tylko Carslie, który mnie opatrzył. Następnego dnia zniknęliście, nie dzwoniliście, nie pisaliście, porzuciliście mnie. Jak śmiecia.- podniosłam trochę głos. Wszyscy byli w głębokim szoku, uwierzyli mi. W oczach Edwarda był ból i smutek. Ale ja jeszcze nie skończyłam.
- Wróciłam tu, żeby się dowiedzieć prawdy. W przyszłości niespodziewanie po 10 latach znowu pojawiacie się w moim życiu. Chcecie w nim uczestniczyć. Argumentujecie swoje zachowanie troską o moje życie. Mówiliście, że zrobiliście to dla mojego dobra, ale czy to prawda? Czy na prawdę mnie kochacie tak jak mówicie? Czy może jestem tylko chwilową rozrywką w waszej długiej egzystencji ?- zmuszałam ich do wysłuchania moich słów. Widziałam, ze byli pod ogromnym szokiem, ale po moich ostatnich słowach w ich oczach ujrzałam coś jeszcze. Oburzenie i niedowierzanie. Esme już otwierała żeby coś powiedzieć, ale wyprzedziła ją zbulwersowana Rosalie.
- Nie jesteś pępkiem świata! Jakim prawem pytasz nas czy cię kochamy? Kogoś tak bezwartościowego? No proszę cie.- zaśmiała się drwiąco, pozostali próbowali jej przerwać, ale kiwnęłam, żeby przestali- Nic dla mnie nie znaczysz! Jeśli cię zostawiliśmy to bardzo się cieszę. Szkoda tylko, że nie umarłaś- syknęła przybliżając się do mnie.
- Rosalie- warknął ostrzegawczo Edward.
Ani ja ani ona nie zwróciłyśmy na niego uwagi. Ciągle patrzyłyśmy sobie w oczy, ona wściekła ja spokojna z pogardliwym uśmieszkiem na ustach.Widząc to jeszcze bardziej się wściekła i ciągle szła w moją stronę. Oj kochana nie wiesz z kim zadzierasz zaśmiałam się w duchu.
- Niepotrzebnie się wysilasz, jeśli chcesz mnie przestraszyć. Jesteś żałosna-zadrwiłam.
Warknęła wściekle. O dziwo reszta Cullenów się nie odezwała , nawet Emmett, myslałam, że będzie chciał bronić ukochanej, ale on tylko siedział spokojnie jak reszta i patrzył na rozwój wypadków.
- A ty jesteś śmieciem!- odpyskowała mi, a jej oczy ciskały we mnie błyskawice.- Jesteś taka naiwna. To ci powiedział Edward jak cię zostawiał. Oj biedactwo- zagruchała- Powiedział ci prawdę, pewnie nigdy cię nie kochał chciał się tylko zabawić- zaśmiała się.
Teraz się zdenerwowałam, Rosalie ewidentnie chciała mnie zranić do tej pory jej się to nie udawało, ale teraz wróciła do momentu w którym jej brat mnie zostawił. To wciąż mnie bolało. Słyszałam warknięcia za plecami blondynki. Im też nie spodobały się słowa blondynki. Rosalie musiała wyczytać ból z mojej twarzy, bo uśmiechnęła się mściwie. Ale ja nie zamierzałam być niczyim popychadłem.
- Suka- powiedziałam pogardliwie.
Zobaczyłam zdziwienie na jej twarzy, a sekunde pózniej rzuciła się na mnie z wrzaskiem.Odskoczyłam w odpowiednim momencie a ona wylądowałam na podłodze, szybko podniosłam ją i przycisnęłam do ściany za szyję tak, ze wisiała jakieś 5 cm nad podłogą. Emmett zerwał się pewnie chcąc pomóc ukochanej, ale ku zdumieniu wszystkich za ramie złapała go Esme i pociągnęła z powrotem na kanapę ze słowami:
- Zostaw. Rosalie należy się nauczka. Nie zawsze wszystko może uchodzić jej na sucho.
Jej mąż skinął głową. Spojrzałam na moją ofiarę.
- Posłuchaj mnie uważnie, bo nie zamierzam dwa razy powtarzać. Nigdy, ale to nigdy nie zwracał się do mnie w ten sposób. Nie pozwole się bezkarnie obrażać. Nie będę ci służyła za popychadło, żebyś mogła podnieść swoje ambicje wyżywając się na innych.- przycisnęłam ją mocniej do ściany i usłyszałam, że pęka pod naciskiem. Blondyna próbowałam mi się wyrwać, ale ze mną nie miała szans.- Następnym razem uważaj na słowa, bo już nie będę tak przyjemna. Gorzko pożałujesz więc się lepiej zastanów zanim coś powiesz- z tymi słowami puściłam ją a ona upadła ciężko na ziemie, zaraz obok niej pojawił się Emmett chcąc pomóc wstać, ale odepchnęła go wpatrując się we mnie z nienawiścią. Wiedziałam, że znów będzie chciała coś powiedzieć i cóż nie pomyliłam się.
- Ty....- zaczęła z sykiem. O nie, nie tym razem. Warknęłam głośno na nią. Przestraszyła się i cofnęła za Emmetta. Prychnęłam z pogardą. Tchórzliwa szmata. Wyczytałam podziw w oczach pozostałych, nawet Emmett patrzył na mnie z podziwem. Z powrotem odwróciłam się do głowy rodziny, wtedy padło pytanie, którego najbardziej się obawiałam:
- Bello kto cię przemienił?- zapytał Carslie.
- Gdy odeszliście w Forks pojawił się Laurent. Byłam akurat na samotnym spacerze, zaskoczył mnie. Przysłała go Viktoria, aby mnie zabił. Chciała zemsty. Oko za oko, ząb za ząb jak to się mówi. Ponieważ Edward zabił Jamesa, uznała, że najbardziej co by go zabolało byłaby moja śmierć. Myślała, ze mnie pilnujecie i dlatego sama nie przyszła. Niestety nie było was wtedy, a Laurent zdążył mnie ugryzc zanim wilki go zabiły- mówiłam patrząc przed siebie i wtedy przerwał mi Jasper:
- Wilkołaki? Wiesz o ich istnieniu?
- Oczywiście. Pomogli mi gdy was nie było. Jeden z nich jest moim najlepszym przyjacielem. Jacob Black.- gdy to powiedziałam zauważyłam, że dotąd milcząca Alice skrzywiła się i zrobiła smutą minę. No tak do pory najlepszą i jedyną przyjaciółkę jaką miałam była właśnie ona. Już zamierzałam ją przeprosić, ale zamknęłam usta w końcu to ona mnie zostawiła. Nie jestem jej nic winna.
-Przyjaznisz się z wilkołakami?- zapytał zszokowany Emmett- Przecież to nasi wrogowie.
- Nie moi- zauważyłam pewnie- Wiem również o pakcie, więc sie nie martwcie.
Carslie chciał coś powiedzieć, ale zrezygnował. Nad czymś się zastanawiał, nie chciałam wchodzić w jego myśli. Chciałam dać mu chwilę prywatności.
- Posiadasz jakiś dar?- zapytał cicho Edward.
Spojrzałam na niego zdziwiona, z tylu pytań wybrał właśnie to?
- Tak. Jestem tarczą mentalną i fizyczną, mogę również rozprzestrzeniać ją na inne osoby.- odpowiedziałam, na razie nie zmierzałam wyjawiać im moich pozostałych darów, Ta wiedza była niebezpieczna.- Dlatego nie słyszysz moich myśli, Alice nie widzi mojej przyszłości a Jasper nie czuje moich uczuć. Blokuje was.
Widziałam podziw na ich twarzach.
- Wow! Czyli gdybym poprosił cię, żebyś użyła tej tarczy na mnie to Edward nie słyszałby moich myśli?- zapytał podekscytowany Emmett.
Zaśmiałam się z jego entuzjazmu.
- Tak, nie słyszałby ich.
- Ale super!- krzyknął.
Teraz wszyscy się roześmialiśmy, nawet Rosalie wykrzywiła delikatnie usta.
- Bello czy kiedykolwiek nam wybaczysz?- zapytała Esme.
Zesztywniałam. Takiego pytania się nie spodziewałam. Już otwierałam usta, żeby coś odpowiedzieć, gdy poczułam straszny ból, tak jakby ktoś wyrywał mi serce. Widziałam przerażenie na twarzach pozostałych. Nie mogłam oddychać, ból utrudniał mi myślenie. Zanim upadałam na podłogę wyszeptałam zrozpaczona:
- Chris.
Potem ogarnęła mnie ciemność.
OMG! Jestem zauroczona i zakochana! Rozdział niesamowity! Czekam na NN:* Zapraszam do mnie na bloga, kilka minut temu dodałam kolejne opowiadanie, trochę krótkie ale jednak.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i całuję pa:*
Ej Nooo!!! Co tak krótko !?!? Co się stało Belli ?!
OdpowiedzUsuńFajna akcja z Rosalie :D Nie mogę się odczekać kolejnego nn !! Pisz szybko ~!! I WENY !!!
Boski rozdział! Kiedy NN??? :)
OdpowiedzUsuńło kurdę! Mistrzyni zaskakujących zakończeń!
OdpowiedzUsuńCo jej się stało? O co kaman?! What the f*ck?!
A Rose to faktycznie suka... Jak ona mogła się tak zachować! A pozostali pozwolili jej coś takiego gadać! Ja nie mogę. No i Emmett taki grzeczny O.O Dobry Emmett nie jest zły. Czyż nie? ;D XD
niech wena bd z tobą ;D
jak mozna skonczyc w takim momencie
OdpowiedzUsuńrozdzial cudny
pozdrawiam i zycze weny ;)
OMG!!Rozdział jest" The Best " . To jest po prostu boskie, akcja coraz bardziej mnie zaskakuje:)Dlaczego urwałaś w takim momencie??????? Dlaczego bels mdleje???? normalnie szok i podziw:)! Pozdrawiam i życzę weny w pisaniu kolejnych rozdziałów:) Z niecierpliwością czekam na kolejny:) Pozdrówki
OdpowiedzUsuńJa też zaczynam od "OMG" i dopisze jeszcze jedno kiedy będzie nn czekam na nią z niecierpliwością ? Pozdrawiam i życzę weny .
OdpowiedzUsuńPS. Rozdziała świetny , trzymaj tak dalej ;)
Zostałaś nominowana do "The Versaitile Blogger".
OdpowiedzUsuńWięcej informacji na ten temat znajdziesz na moim blogu http://zaginiony-brat.bloog.pl/
Zostałaś nominowana do " The Versaitile Blogger".
OdpowiedzUsuńWięcej informacji na http://usmiech-strachu.blogspot.com/.
Bomba, ale teraz mnie ciekawość zjada. Co jej się stało????? Dajesz szybciutko nn:D.
OdpowiedzUsuńŚwietny blog ;D Czekam na kolejny Powiadom mnie, kiedy dodasz
OdpowiedzUsuńhttp://siostryswan.blogspot.com/