Patrzyliśmy sobie przez cały czas w oczy. Czułam się trochę niezręcznie leżąc na jego łóżku kiedy on stał na przeciw mnie i świdrował mnie tymi złotymi oczami. Ale zaraz! Dlaczego to ja mam się tylko tak czuć? Nigdy nie widziałam Edwarda zakłopotanego. Czas to zmienić. Przybierając niewinną minę usiadłam i zaczęłam powoli odpinać guziki swojej bluzki chodz w duchu zwijałam się ze śmiechu. Usłyszałam jak gwałtownie nabrał powietrza. Ha! Jednak nie jest tak nieczuły na me wdzięki jak pokazuję.
- Bello co ty robisz?- zapytał zduszonym głosem.
Udając zdziwioną zapytałam:
- Jak to co? Rozbieram się. Czyżbyś nie tego chciał?
Przybierając uwodzicielską pozę zaczęłam dalej rozpinać guziki, patrząc przy tym na niego spod spuszczonych rzęs. Jego wzrok padł na mój koronkowy stanik, który był teraz widoczny. Zaczęłam powoli zsuwać bluzkę a gdy już to zrobiłam Edward wydał ni to jęk ni to westchnienie.
- Bello- walczył ze sobą, chciał utrzymać kontrolę- Załóż bluzkę z powrotem- z trudem wyrzucił z siebie to zdanie.
Z gracją wstałam z jego łóżka i zbliżyłam się do niego. Obserwował w napięciu moje ruchy. Stanęłam na palcach i wyszeptałam mu do ucha:
- Naprawdę chcesz żebym ją założyła? Tego właśnie chcesz?
- Nie do cholery! Nie chcę tego! Ale pragnę tego- z tymi słowami rzucił mnie na łóżko i przygniótł sobą. Nim zdołałam coś powiedzieć wpił się zachłannie w moje usta. Jęknęłam i odwzajemniłam pocałunek. Oplotłam rękami jego szyję przyciągając go co siebie mocno, desperacko. Edward przesunął dłoń na moje biodro i przycisnął mnie do swego ciała. Poruszyłam się pod nim zmysłowo, a on jęknął. Tym razem nie musieliśmy uważać, on nie musiał uważać, że mnie skrzywdzi. Byliśmy sobie równi. Nieśmiertelni. Zamierzałam właśnie zerwać z niego koszulę, gdy przerwał nam oczywiście krzyk Emmetta:
- Ej gołąbeczki! Pózniej się poobściskujecie, teraz chcielibyśmy, aby Bella nam wszystko wytłumaczyła!!
Edward z jękiem sturlał się ze mnie. Z dołu usłyszałam głośne śmiechy Jazza i Emma. Zawarczałam głośno. Od razu przestali, bycie wampirem ma swoje plusy. Niech teraz wiedzą, że ze mną się nie zadziera. Nałożyłam szybko bluzkę, Edward poprawił koszulę i wyszliśmy z pokoju. Zeszliśmy do salonu, ja przysiadałam się do syna, który siedział na dwuosobowej kanapie. Złapałam go za rękę, potrzebowałam poczuć, że jest już bezpieczny, że nic mu już nie grozi. Christopher uśmiechnął się w odpowiedzi.
- Skarbie na pe....- nie pozwolił mi skończyć.
- Tak mamo, na pewno nic mi nie jest. Przestań się już zadręczać.- jak on dobrze mnie znał. Uśmiechnęłam się blado i odwróciłam w stronę Cullenów. Wszyscy przyglądali się nam ze skupieniem, zainteresowaniem i tkliwością. Wzięłam głęboki wdech i zaczęłam:
- Jak już wiecie Chris jest moim synem. Moim i Edwarda. Przybyłam tu z przyszłości dzięki darowi jednej z moich przyjaciółek, aby uzyskać odpowiedzi na nurtujące mnie pytania.
- Ale jak to?- odezwał się Carisle- Wampir i człowiek mogą mieć dzieci?- pytał zafascynowany.
- Jestem tego żywym dowodem- odpowiedział mój syn.- Jestem pół wampirem i pół człowiekiem. - nagle się roześmiał i spojrzał na mnie- Czy tylko ja mam uczucie deja vu?
Również się roześmiałam. No tak w przyszłości również przeprowadzaliśmy tę rozmowę. Uznałam, że nie bedziemy tracic czasu na jej opowiadanie, skoro Chris ma dar.
- Może lepiej byłoby gdyby Chris pokazałby wam to wszystko co działo się przez te wszystkie lata gdy mnie opuściliście? Kim jesteśmy, naszych przyjaciół i wrogów? - zapytałam.
- Pokazał? Ale jak?- zapytała tym razem Rose.
- Posiadam dar pokazywania swoich myśli za pomocą dotyku- odrzekł Christopher.
- Fascynujące- mruknął cicho Carisle.- Jesteście bardzo utalentowani.
- Zgadza się- przyznałam nieskromnie.- Chris połączę twój dar ze swoim, aby pokazać wszystkim za jednym razem wydarzenia z naszego życia- mój syn skinął głową.
Skupiłam się i po chwili zdołałam połączyć się mocą z Chrisem, który zamknął oczy, aby skupić się lepiej na przekazie. Najpierw ujrzałam siebie jako człowieka. Rodziłam swojego syna, był przy mnie Michael. Wspierał mnie i dodawał otuchy. Trzymałam w ramionach małego Chrisa. Był taki słodki, wielkie czekoladowe oczy i ten miedziany meszek na główce. Powoli zaczęłam tracić siły, ujrzałam Michaela pochylającego się nad moją szyją. Ugryzł mnie. Przemienił. Uratował. Pózniej sceneria się zmieniła. Widziałam siebie oczami syna, mój niepokój o jego szybki wzrost. Zaledwie tydzień po urodzeniu wyglądał na półroczne dziecko. Potem ukazał się obraz Jakoba oraz całej sfory. Chcieli zobaczyć czy mały nie zagraża ludziom. Paul chciał go zabić. Wszystko było pokazywane z perspektywy Chrisa, dopiero wtedy zobaczyłam jak on to wszystko odbierał. Paul mimo rozkazu Sama chciał zgładzić Chrisa, który leżał w objęciach Michaela. Gdy ujrzałam jak chce skoczyć na niego, rzuciłam się na tego kundla i posłałam go na drzewo. Z mojego gardła wydobywało się głośne warczenie. Usłyszałam cichy śmiech Emmetta, o tak mogłam sobie wyobrazić, że to jak skopałam wilkołakowi tyłek go bawi. Pózniej Chris pokazywał jak dorastał, naszą przeprowadzkę do Nowej Zelandii. Jego pierwsze polowanie. Minęło pięć lat. Na naszej drodze pojawili się Anabell, Greg i Ethan. Z początku nie byliśmy do siebie przyjaznie nastawieni. Ale zmieniło się to z czasem. Zamieszkaliśmy razem, Anabell pomagała mi z synem, podobnie jak reszta pokochała go bezgranicznie. Zabierała go na spacery i polowania. Świetnie się dogadywali. Chris pokazał teraz moje treningi z chłopakami. Greg ostro mnie atakował nie dając wytchnąć.Potem była nauka kontroli nad darami. Z tym pomagał mi Michael i Ethan. Ten pierwszy rzucał we mnie kulami ognia a ja miałam za pomocą mojej tarczy się bronić. Odrzucałam je od siebie. Raz nawet niechcący trafiłam taką kulą w nowiutki samochód Grega. Ale się wściekł. Właśnie wtedy odkryłam w sobie kolejny dar. W jednej chwili chciałam stać się niewidzialna i taka się stała. Przypomniałam sobie zdezorientowanie wszystkich. Sama nie wiedziałam co się dzieję. Dopiero pózniej wróciłam do "widzialności". Tym razem ukazali się nam Volturii. Chcieli zabić mnie i Chrisa. Byliśmy sami na polanie. Felix i Demetrii ruszyli na nas, lecz nie zdążyli nic zrobić, bo na polanę wpadli moi przyjaciele. Michael i Greg od razu zaatakowali. Zaczęła się walka pomiędzy nimi a Felixem i Demetrim. Syna oddałam pod opiekę Anabell, i wraz z Ethanem ruszyliśmy do walki. Rzucił się na mnie Santiago. Z hukiem upadliśmy na ziemię, w steku przekleństw zaczęliśmy okładać się pięściami. Walnęłam nim o drzewo, szybko się podniósł i znów zaatakował. Wtedy odezwał się Aro. Paplał coś o tym, że nie chcę, aby ktoś ucierpiał. Pfff jasne kurwa! A ja to Rihanna! Ale w końcu skończyło się na tym, że wyruszyliśmy z nimi do Voltery. Mieliśmy walczyć z Rumunami. Teraz była scena ze mną. Stałam na czele armii z Michaelem i Gregiem u boku. Zawsze mogłam na nich liczyć. Moje wspomnienia przeplatały się z Chrisa. Toczyła się walka, wróg miał nad nami przewagę liczebną, ale my byliśmy znacznie bardziej wyszkoleni i posiadaliśmy dary. Pierwszy zaatakował Michael, posłał w nich kilkanaście kul ognia. Wreszcie ruszyliśmy do ataku. Zderzyłam się z jakimś wampirem, szybko oderwałam mu głowę. Podobnie postąpiłam z następnymi. Wtedy powietrze przerwał rozpaczliwy krzyk Grega. Oblegało go 10 wampirów. Jeden trzymał go za głowę a dwóch za ramiona, pozostali pilnowali, żeby się nie wyrwał. Zaczęłam biec w jego kierunku, po drodze zabijając zatrzymujące mnie wampiry. Skopiowałam dar Michaela i posłałam wielki płomień w otaczające Grega wampiry. Ogień od razu zajął ich ciała. Została tylko tylko trójka trzymająca mojego przyjaciela. Z rozpędu powaliłam dwójkę na ziemię. Szybko się z nimi rozprawiłam, odwróciłam się do Grega, który zdołał się jakoś wyrwać i dobił Rumuna. Wpadliśmy sobie w objęcia. Następnie ukazało się zakończenie bitwy, nasz szybki wyjazd i powrót do domu. Akcja następnie przeniosła się parę lat pozniej, kiedy to Chris był dorosły. Byliśmy aktualnie w Brazylii i zamierzaliśmy wrócić do Waszyngtonu. Pokazałam im jak mój syn sobie radził wśród ludzi, jak bardzo był podobny do ojca. I w końcu jego powrót od Amazonek kiedy to postanowiliśmy udać się do szkoły w Forks. Moje zaskoczenie i gniew gdy ujrzałam Cullenów oraz strach o syna. Ich próby rozmowy ze mną i moją wrogość. Chwilowe zawieszenie broni na czas wspólnego wyjazdu do Volturi oraz szczerą rozmowę i udanie się na poszukiwanie sojuszników do walki.
Gdy skończyłam otworzyłam oczy i spojrzałam na Cullenów. Łagodnie mówiąc byli zaskoczeni.
- O boż..e- wyjąkał Emmett- Nie mogę uwierzyć, że aż tyle się uwierzyło przez te lata.
- Tak, 10 lat to szmat czasu- rzekłam cierpko, ściskając dłoń syna.
- Bello nie mogę uwierzyć, że cię opuściliśmy- miałam wrażenie, że gdyby Esme mogła płakać to właśnie teraz by to robiła- że nie było nas przy was gdy nas potrzebowaliście- wyszeptała załamana Esme.
- Nie martw się babciu- odezwał się niespodziewanie Chris- Z mamą już o tym nie pamiętamy, w przyszłości już sobie wszystko wyjaśniliśmy.- uśmiechnął się do Esme.
Odpowiedziała mu czułym uśmiechem. Mój syn miał w sobie coś co sprawiało, że osoby w jego otoczeniu długo nie potrafiły być smutne.
-Bello?- odezwał się Carslie więc od razu przeniosłam na niego wzrok.- Z waszych wspomnień wnioskuję, że posiadasz wiele darów- rzekł- Jak to możliwe?- spytał zafascynowany.
Roześmiałam się cicho...Oh ten Carslie, jeśli chodzi o coś co pomogłoby mu dowiedzieć się czegoś więcej o naszym gatunku, zamieniał się w podekscytowanego małego chłopca.
- Tak Carslie to prawda, posiadam więcej niż jeden dar.-powiedziałam spokojnie.
Wszyscy patrzyli na mnie z podziwem i niedowierzaniem.
- Nie wiem, dlaczego mogę władać więcej niż jednym darem, po prostu tak jest.- mówiłam dalej- To nie jest tak, że od razu miałam je wszystkie. Nie. Z czasem rozwijały się a ja rozwijałam je. Na początku posiadałam tylko tarczę mentalno-fizyczną i potrafiłam ochraniać tylko siebie, ale Michael uczył mnie jak wyjść poza swój umysł i ochraniać innych. Pozniej zaś ukształtował się dar kopiowania. Potrafię kopiować dowolny dar. Wystarczy, że o nim pomyśle i już go mam- opowiadałam.
- Wymieniłaś na razie dwa dary, a z waszych wspomnień dowiedzieliśmy się że posiadasz ich 3- rzekł dotąd milczący Jasper.- Co jest twoim trzecim darem? - spytał patrząc na mnie intensywnie.
Zesztywniałam na całym ciele, nie chciałam o tym mówić. Gdy ludzie dowiadywali się o tym darze bali się mnie. Nie chciałam, żeby było tak i w tym przypadku. Poczułam uścisk na mojej ręce. Spojrzałam na syna, spojrzeniem przekazywał mi, że powinnam im zaufać, że nie odrzucą mnie. Zebrałam się w sobie i wyprostowałam się. Chris ma rację, muszę im zaufać.
- Moim trzecim darem jest....