środa, 19 czerwca 2013

Kawały o facetach.

Hej kochane!! Wiem, wiem zawaliłam, ale jestem po prostu wykończona walką o oceny, cały czas to zakuwanie:/ I na dodatek remont trwający 3 tygodnie, MASAKRA!! Ale na szczęście oceny już wystawione, a ja jestem wolna i mogę pisać. Głowę mam pełną pomysłów. Dziękuję za te 31 komentarzy pod ostatnią notką, muszę powiedzieć, że dałyście mi niezłego kopa ( w pozytywnym znaczeniu) :D. Mam dla kogo pisać. A teraz chciałabym podziękować paru szczególnym osobą:
- Belle- Dziewczyno nie zabijaj! Ja cię wcale nie chcę torturować.... chociaż :)(żart) Dziękuję, że mimo wszystkich utrudnień nie przestałaś czytać mego bloga. I na przyszłość bez " Stara" ok?? :P
- Bloody Moon- dzięki za motywacją, to właśnie dzięki Tobie zebrałam się w końcu w sobie i dodaje nn:)
- Paulineee- kobieto normalnie uwielbiam Cię,. :) Kocham twego bloga, jest mega super, mogłabym go czytać w nieskończoność :) Wielkie dzięki za twoje wszystkie komentarze, dzięki nim miałam chęć pisać dalej.
No to na tyle. Teraz zapraszam do czytania rozdziałku!!




Jego usta wpijały się namiętnie w moje. Nie mogłam racjonalnie myśleć, liczyły się tylko jego mocne ramiona, które oplatały mnie mocno i czule. Nie zastanawiając się objęłam Edwarda za szyję i odwzajemniłam pocałunek wkładając w to całą siebie. Mogłabym stać tak całą wieczność, ale oczywiście ktoś musiał nam przerwać. Tym kimś był nie kto inny jak Emmett. 
- Znajdzcie sobie pokój!- krzyknął za naszymi plecami ze śmiechem. 
Oderwałam się od Edwarda i syknęłam na niego. Ten nic sobie z tego nie robiąc uśmiechnął się do mnie szeroko. Uniosłam oczy ku niebu, Boże za jakie grzechy pokarałeś mnie tym żartownisiem? Nie zaprzątałam, sobie dłużej głowy Emmettem tylko podeszłam do syna, który nadal był trzymany przez Esme w ramionach.
- Nic ci nie jest skarbie?- zapytałam i przejęłam go od matki Edwarda- Zrobił ci coś?- zatroskałam się i pogłaskałam go po policzku.
- Mamo!- jęknął- Przestań się tak zamartwiać. Nic mi nie jest. - zapewniał. 
Gdy spojrzałam na niego niedowierzająco powiedział.
- Mamo jestem dorosły, nie musisz za każdym razem gdy pojawi się jakieś niebezpieczeństwo wpadać w panikę. Jesteś kimś ważnym wpośród wampirów i zawsze będę celem dla twoich wrogów. Ale wiem, że z tobą jestem bezpieczny i nic mi nie grozi, więc ty też powinnaś przestać się zamartwiać. 
- Ale..- zaczęłam, ale nie pozwolił mi skończyć.
- Żadne ale mamo. Wyluzuj- zaśmiał się cicho-Jestem bezpieczny.
Spojrzałam na niego z miłością a on odwdzięczył się tym samym. Tą wzruszającą scenę przerwało ciche chlipnięcie za mną. Odwróciłam się. To Esme patrzyła na nas ze wzruszeniem przytulona do Carisle. Wypuściłam syna z objęć i rozejrzałam się do około. Wszyscy mieli podobne miny. Rosalie patrzyła na Christophera zachłannym wzrokiem zezując co chwila na Edwarda.
- Mamo?- odezwał się Chris.
Odwróciłam się z powrotem do niego i aż sapnęłam. Mój syn był kopią własnego ojca. Już wcześniej dostrzegałam podobieństwa, ale teraz jego uroda ukazała się w całej okazałości. Wysokie kości policzkowe, gładkie czoło, pięknie wykrojone usta i te włosy. Zupełnie jak u Edwarda, nawet tak samo opadały mu na  czoło. Był wysoki i wysportowany. Jego strój tylko to podkreślał. To właśnie zobaczyła Rose, i właśnie dlatego tak na niego patrzyła. Z czułością odgarnęłam włosy z czoła syna.
- O co chodzi?- zapytałam.
- Możemy już wracać do domu?- spytał- Nie mam ochoty na kolejną niebezpieczną akcję w tym lesie.
- Oczywiście. - odrzekałam. - Dziś przenocujemy u Charliego. Będę musiała jakoś mu wytłumaczyć mu twoją obecność.
- U dziadka? - ożywił się.
- Tak- zaśmiałam się.
- Bello?- tym razem odezwał się Carisle. Spojrzałam na niego.- Może przenocowalibyście u nas?- zapytał. - Musimy sobie wiele wyjaśnić- tu znacząco spojrzał na  mego syna, który stał koło mnie. 
Zerknęłam na Christophera, a on na mnie i wzruszył ramionami. 
- Możemy wpaść do dziadka jutro- rzekł.
Skinęłam głową i rzekłam:
- Dobrze Carisle. Ale tylko dziś.
Cullenowie uśmiechnęli się gdy wyraziłam zgodę. 
- To idziemy?- zapytał Jasper.
- Tak, biegnijmy. - zerknęłam za syna i miałam się odezwać gdy mi przerwał:
- Dam radę. Sam pobiegnę. 
Niechętnie się zgodziłam. Moją niezadowoloną monę zauważył Emmett i powiedział:
- UUU syn wyfruwa z gniazdka- zamiał się- Usamodzielnia się. Troska mamusi niepotrzebna- drwił dalej.
- Uważaj Emmett, bo w końcu się doigrasz- syknęłam.
- Już się boję.
- Powinieneś. Ze mną się nie zadziera.
- Taka malutka wampirzyca miałaby mi coś zrobić? Dobre sobie- rozchichotał się. 
- Ostrzegam cię Emmett. - zmroziłam go wzrokiem. 
Cullenowie i mój syn z rozbawieniem przysłuchiwali się naszej wymianie zdań.
- Dołóż mu mamo- zaśmiał się Chris. 
Zerknęłam na niego z małym uśmieszkiem i rzuciła się na nic niespodziewającego się Emmetta. Upadliśmy razem na ziemię. Usiadłam na jego plecach i wepchnęłam mu twarz do błota. Wierzgał  pode mną chcąc się wyrwać, ale nie dałam u nawet najmniejszej szansy.
- I jak Emmett? Dobre błoto? -zapytałam. Podniosłam mu głowę.
- Puść mnie!!- krzyczał.
- Emmett nie drzyj się jak baba- powiedział rozbawiony Edward.
- Drze to się stare prześcieradło-  zaśmiał się Jazz i przybił piątkę z Edwardem. 
Pokręciłam głową, podobnie jak Alice. Niby kilkusetletnie wampiry a zachowują się jak dzieci.Nagle wybuchłam śmiechem i zawołałam:
- Alice!- ta spojrzała na mnie zaintrygowana- Po czym można poznać, ze facet jest podniecony?
Tej zaświeciły się oczy, widocznie domyśliła się o co mi chodzi.
- Oddycha- odpowiedziała.
-W czym jedzenie jest lepsze od seksu?- kolejne pytanie ode mnie.
-Godzinami nie trzeba czekać na kilka sekund przyjemności.- Rose i Esme wybuchły śmiechem .
-Co ma wspólnego mężczyzna w łóżku i jedzenie z mikrofalówki?- gdybym mogła popłakałabym się ze śmiechu.
-30 sekund i gotowe.- Alice świetnie się bawiła odpowiadając mi na pytania.

-Dlaczego kobiety mają problemy z parkowaniem?- ta zabawa zaczynała mi się coraz bardziej podobać, a miny chłopców .. bezcenne
- Skoro całe życie wmawia się im, że TO ma 20 cm.....- Rosalie normalnie leżała na ziemi i dusiła się ze śmiechu. Jedynie Esme jakoś się trzymała, chociaż widać było, że jeszcze chwila i wybuchnie głośnym śmiechem.
- Ok, ok ostatnie pytanie- uśmiechnęłam się szatańsko i zapytałam: Dlaczego psychoanaliza mężczyzn zabiera mniej czasu niż psychoanaliza kobiet?
Tu wszystkie cztery odpowiedziałyśmy wspólnie:
- Kiedy trzeba się cofnąć do dzieciństwa oni już tam są...
 Puściłam Emmetta i upadłam na ziemię. Nasz śmiech jestem pewna można było usłyszeć kilkanaście kilometrów dalej. Jeszcze nigdy nie byłam tak wdzięczna Anebell za opowiadanie mi tych kawałów o mężczyznach. Nie chciałam ich słuchać, ale ona, która oglądała programy rozrywkowe, nauczyła się tak wielu tych kawałów i zmuszała mnie do ich słuchania. Dzięki Anabell pomyślałam. 
- Bella?- wydusiła z trudem Rose, leżąc ciągle na ziemi. Zerknęłam na nią- Jesteś moją idolką!
- Hahah- znowu wybuchłam śmiechem iu podniosłam kciuk do góry- Cieszę się.
I znowu śmiech nas czterech. Spojrzałyśmy na " naszych" mężczyzn. Mieli grobowe miny. Patrzyli na nas groznie. Popatrzyłyśmy po sobie i ledwo zdusiłyśmy w sobie wybuch śmiechu. Co oni myślą, że ich się wystraszymy? 
- Alice- warknął Jasper.
- Rosalie- syknął Emmett.
- Esme- rzekł twardo Carisle.
- Mamo- krzyknął Chris.
-Bella- warknął z groznym błyskiem w oku Edward. 
- W nogi!- krzyknęłam i rzuciłam się pędem w stronę domu Cullenów. Dziewczyny wzięły ze mnie przykład i ruszyły za mną, śmiejąc się w niebo głosy. Oni oczywiście rzucili się za nami w pogoń. Starałam się jak mogłam utrudnić im drogę. A to silniejszy podmuch wiatru, osunięcie się ziemi, albo cios z liścia od drzewa. Znowu się roześmiałam. Cios z liścia od drzewa? Hahahaha.
- Szybciej- krzyknęłam- Zaraz nas dogonią. Już z daleka zobaczyłam ich dom. Wpadłyśmy przez drzwi do niego i zabarykadowałyśmy się. Uciszając siebie nawzajem pozamykałyśmy wszystkie okna i drzwi, aby nie mogli się przedostać do środka. Nie odważyli by się również ich wyważyć, bo Esme wpadłaby w prawdziwą furię, a oni to wiedzieli. Wściekła Esme czy wściekli chłopcy? Nie wiem co straszniejsze. Przestałyśmy się śmiać, gdy nasi" przeciwnicy" dotarli na miejsce. Klamka się poruszyła.  Zaraz też zaczęły drżeć, bo zaczęli w nie walić pięściami. 
- Wpuście nas!- krzyczał Emmett.
- Alice słyszę twój śmiech- powiedział Jazz przez drzwi- Jak tam wejdziemy, będziemy musieli poważnie porozmawiać- rzekł groznie.
- Pfff- prychnęłam- Już się boję- zaświergotała. 
Charkot wydobył się z gardeł mężczyzn. Byłam ciekawa czy się z nami bawią czy naprawdę są wściekli?
- Esme bądz rozsądna- tym razem odezwał się Carisle- Otwórz drzwi.
- Nic z tego kochanie- zaśmiała się jego małżonka.
- Bella otwórz te drzwi- warknął Edward- Nic wam nie zrobimy- dodał już milej.
Taaa, bo uwierzę. Ja otworzę drzwi, a oni nam zrobią harakiri. Jakoś nie mam ochoty oglądać swoich wnętrzności.
- Nie ma mowy Edwardzie.- powiedziałam słodko- Nie wpuścicimy was.
- Cholera!- syknął Emm.
Nagle wszystko ucichło, poruszyłyśmy się niespokojnie. Alice złapała mnie za rękę. Zerknęłam na nią. 
- Co oni kombinują Alice?- szepnęłam.
- Nie wiem, nie podjęli żadnych decyzji.- odszepnęła.
Cofnęłyśmy się od drzwi. Nagle wrzasnęłam co sił w płucach. Zostałam złapana przez parę silnych, muskularnych ramion. Dziewczyny spotkał ten sam los. Nie wiem jakim cudem, ale Edward, Jazz, Emm, Chris i Carisle dostali się do środka. Wierciłam się w ramionach Edwarda. Zacieśnił uścisk i wyszeptał mi do ucha.
- I co teraz Bello? Kto tu jest teraz górą?
Prychnęłam tylko. Edward nic sobie z tego nie robiąc przerzucił mnie sobie przez ramię i zaczął wspinać się po schodach. Tłukłam go pięściami po plecach i krzyczałam, żeby mnie puścił. Ale jedyne czego się doczekałam to klaps w pośladek. Byłam tak zdziwiona tym uderzeniem, że na chwilę znieruchomiałam. Nagle usłyszałam śmiech. Szybko zerknęłam w górę by zobaczyć jak mój własny syn śmieje się z nas. Rozłożył się wygodnie na kanapie w salonie i włączył telewizor. 
- Chris! - krzyknęłam- Może tak byś pomógł matce?- zapytałam z ironią.
- Nic z tego mamo. Zasłużyłaś sobie. Nie trzeba było się śmiać z mężczyzn.
Już miałam go ochrzanić, gdy Edward ścisnął delikatnie mój tyłek.  Aż sapnęłam z oburzenia. 
- Co ty sobie wyobrażasz?- syknęłam.
Nie odpowiedział, tylko wpadł do swojej sypialni i rzucił mnie na łóżko. Stanął przed nim ze skrzyżowanymi ramionami i spojrzał na mnie z nieprzeniknioną twarzą. Oj coś czuję, że będę miała kłopoty...